środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział III

- Nie wiem jak możesz być aż tak nieodpowiedzialna! - Dracula nie miał zamiaru ukrywać swych emocji. Postawił cały zamek na nogi, aby odnaleźli jego córkę, którą naszła ochota na zabawę w kotka i myszkę. Jednakże książę ciemności zawsze odnajdzie swe pisklę - zrodzone z krwi Tepesa, a nie powstałe przez ugryzienie. 
- Nic się takiego nie stało. - Odparła na swa obronę. Dracula jak przystało na prawdziwego monarchę nie miał zamiaru debatować na forum publicznym o tematach rodzinnych, lecz tym razem nie miał wyjścia. Wszakże Masha nie zawdzięczała jedynie sobie owej ucieczki, lecz także swym przyjaciółką.
- Mogło.
- Jestem na terenie szkoły, a nie w nieznanym miejscu.
- O ile mnie pamięć nie myli Lissa w szkole została zaatakowana. - Zauważył racjonalnie Dracula. -  Jedynym miejscem w którym masz prawo czuć się bezpiecznie to zamek w Transylwanii. 
- Twoi ludzie zadbają o to abym wszędzie czuła się bezpieczna. - Wysyczała przez zęby.
- Nie tym tonem młoda damo, albo w tej chwili wracamy do domu. Nie rozumiesz, że jesteś jedyną dziedziczką rodu Tepes... I jedyną, którą kocham? Twa matka zginęła z rąk strzyg i wilkołaków, którym pomagali ludzie. Nigdy nie pozwolę, aby ciebie spotkał ten sam los. Przyzwyczaj się do eskorty, bo to oni nadstawią za ciebie karku, gdy nadejdzie właściwy moment. - Podszedł do przyjaciółek swej córki i nie zamierzał pozostawić na nich suchej nitki. - Rose Hathaway jak śmiesz zachowywać się w taki sposób będąc strażnikiem księżnej Lissy? Czy tylko panna Dragomir zasługuje na to, abyś racjonalnie myślała o bezpieczeństwie?
- Książę Ciemność wybacz, że przerywam... - Do zgromadzenia podszedł niezwykle przystojny młody mężczyzna. Wysoki i szczupły przy tym bardzo dobrze umięśniony. Brązowe włosy swobodnie opadały na ramiona, idealnie współgrały z czekoladowo-brązowymi oczami. Aczkolwiek nawet on nie dorównywał wyglądem księciu ciemności. - Osobiście zadbam o to aby Rose została odpowiednio ukarana, to niewybaczalne aby wystawiać księżniczkę na niebezpieczeństwo.
- Jesteś najbardziej świadomym zagrożenia osobnikiem w tej chwili. Zyskałeś me uznanie. - Zwróciwszy się owymi słowami do Dimitra. - Nie myl z zaufaniem. - Chwycił córkę za rękę i odciągnął od zgromadzenia. Nie czuł potrzeby dłużej przebywać w ich obecności. 
Zaprowadził Mashę do jej osobistej komnaty i zamknął drzwi. 
- Od jutra zaczynasz lekcję. Liczę, że nie przyniesiesz mi hańby ani zawodu. - Oznajmił tonem nie znoszącym sprzeciwu, siadając wygodnie na fotelu.
- Ostatnimi czasy... w tamtym roku... - Doskonale pamiętała poprzedni rok, gdzie nie raz sprawiała problemy posiłkując się niewinnymi żartami.
- Nie mam na myśli dziecinnych zabaw i dogryzania czy... podgryzania. - Spojrzał prosto w oczy swego jedynego dziecka. - Hańbą dla rodu Tepesów jest pozwolić siebie skrzywdzić.
- Czyli uważasz, że mama okryła nas hańbą? - Zapytała poddenerwowana ukazując kły. Nie miała zamiaru zaatakować ojca, lecz sama myśl że jej rodzicielka mogła okryć kogokolwiek hańbą sprawiała, że Masha wpadała w furię.
- Nie, nie twoja mamusia, lecz wszyscy przyczyniwszy się do jej śmierci. Nie mam zamiaru pozwolić drugi raz na splamienie krwią nazwiska Tepes. Rozumiesz?
- Tak ojcze.
- Zostawię ciebie pod opieką Zevrana i Chrisa. Lepiej nie usiłuj uciekać przed nimi. Mają za zadanie chronić ciebie za wszelką cenę.
- Jeden nie wystarczy? 
- Miej odrobinę litość szkrabie. Wszakże jeden nie może pełnić 24h warty...