wtorek, 12 maja 2015

Rozdział II

Dracula nie potrzebował eskorty. Doskonale radził sobie sam. Wykwalifikowany nocny łowca, wspaniały wojownik i dostojny arystokrata. Żył od wielu stuleci, a przez ten czas nikt nie zdołał go pokonać. Bardziej obawiał się o córkę.  Dlatego też gdy Masha rozmawiała z przyjaciółkami jej ojciec rozesłał siedmiu strażników po szkole. Dwóch dokładnie sprawdzało pokój księżniczki, a pozostała piątka każdy zakamarek akademii. Szukali wszystkich i wszystkiego, co mogłoby zagrozić księżniczce. Zarówno strzygi jak i inne bliżej niezidentyfikowane istoty musiały zostać dokładnie sprawdzone. Tak samo każdy kąt. Nikt nie zapewni, że sytuacja sprzed roku gdzie Lissa została zraniona zostanie powtórzona. Tak samo jak nikt nie zapewni, że tym razem lady Tepes nie zostanie zraniona lub... zgładzona. Dlatego wszystkie srebrne przedmioty, jak i związane z religią artefakty musiały zostać usunięte z Akademii. Wyjątkiem pozostawały te używane przez strażników.
- Twój ojciec nadal nie chce uwierzyć że potrafisz radzić sobie sama? - Zagadnęła Rose. Dobrze znała umiejętności Mashy. Razem doskonaliły sztuki walki przez co dhampirzyca wiedziała że Masha potrafi sobie radzić. I doprawdy nie pojmowała jak hrabia Dracula mógł to przeinaczyć.
- Jest nadopiekuńczy - westchnęła córka księcia ciemności. - Nic na to nie poradzę.
- Może pójdziemy coś zjeść? - Zaproponowała Lissy. - Podróż z Transylwanii musiała być męcząca.
- Nie tyle podróż co obecność ojca - skwasiła się Masha. Całe wakacje spędziła pod stałą eskortą strażników lub w obecności ojca. Przez te dwa miesiące czuła się skrępowana wiedząc, że każdy jej najmniejszy ruch jest monitorowany.
- Pewnie nawet z obstawą chodziłaś do łazienki co? - Rosa nie ukrywała ani poirytowania ani zdenerwowania na Draculę. Pojmowała niepokój o córkę, ale nie potrafiła przełknąć myśli, że niemal cały czas bacznie obserwował swe dziecko.
- Nie wchodzili do łazienki. - żachnęła się Masha.
- Ale pewnie stali pod drzwiami i oknami. - Na te słowa nic nie odpowiedziała jedynie głośno westchnęła.
- Właśnie idą - mruknęła Rose dostrzegając trzech strażników zmierzających w ich stronę. Dziewczyny z akademii wodziły za nimi oczami. Nic dziwnego byli dostojni i silni, a przy tym nie grzeszyli urodą.
- Zamierzasz rozmawiać przy strażnikach czy odsapnąć?- zapytała Rose.
- Ty też jako strażnik pilnujesz swej wampirzycy. - Zauważyła Masha.
- Kochana między pilnowaniem, a prześladowaniem istnieje różnica - prychnęła Rose.
- A oni dają tobie chociaż odsapnąć? - Zatroszczyła się Lissa, a widząc zmęczone spojrzenie lady Tepes doskonale wiedziała, że niezbyt.
- Masha tyś nasza. - Powiedziała bojowo Rosa. - Jakoś damy radę ich wykiwać. LEĆ!

- Nigdzie nie polecisz bez zgody ojca - Powiedział stanowczo Chris kładąc rękę na ramieniu Mashy. Dziewczyna spojrzała na przyjaciółki i mrugnęła dając znak do odwetu. Rosa potrąciła Chrisa, który na ułamek sekundy puścił ramię damy i...tyle wystarczyło. Masha wykorzystując moce wody sprawiła, że dokoła zapanowała mgła na tyle mała aby nie dotrzeć do Draculi zagadywanego przez dyrektorkę, lecz na tyle gęsta aby na moment strażnicy stracili pole widzenia dając tym samym czas dziewczyną do ucieczki, gdyż gdy tylko para opadła dziewcząt nie było w zasięgu wzroku.
*

- Dałyśmy radę! - Krzyknęły uszczęśliwione znajdując się na dziedzińcu. Nie widziały problemu w tym, że właśnie uciekły spod opieki najznamienitszego wampira na świecie. Masha na moment mogła odsapnąć i odczuć powiew wolności tak samo kojący jak nocny wiatr, który spokojnie przeczesywał jej włosy.
- No, no, no kogo my tu mamy? - Ku zdziwieniu dziewcząt wcale nie były same na dziedzińcu. Również niesamowitej urody młody mężczyzna umknął przed wzrokiem grona pedagogicznego placówki. - Masha ledwo rozpoczął się rok szkolny, a ty już uciekasz sprzed nosa ojca?
- Hej Kyran. - Mruknęła cynicznie Masha spoglądając na niesamowitej urody wampira. Jego jasne włosy wyglądały jakby pokryte zostały szronem i świetnie komponowały się z błękitnymi oczami. Cera jasna jak śnieg, a ciało o silnej posturze.
- Mniemam, że księżniczka zgłodniała. - Mruknął równie jadowicie.
- Masz co wrzucić na ruszt? - Ciągnęła dalej temat Masha.
- A żebyś wiedziała, że mam. - Z podręcznej czarnej torby wyciągnął dwulitrową butelkę wypełnioną krwią.
- Czyżbyśmy dzisiaj mieli jeść na wynos? - Zaniepokoiła się Rosa.
- Nie macie się czego bać. Niedawno spuściłem krew, jest jeszcze ciepła. - Powiedział, aby nieco zapanować nad atmosferą, która nie potrzebnie robiła się napięta. - Ale za jakieś pół godziny będzie nie odpowiednia do spożycia.
- Czyli mamy dzisiaj fast food. - Zażartowała Tepes. - Dobra Lissa zaczynasz. - Zadecydowała.
- Wolałabym, aby Kyran zaczął. - Żachnęła się księżniczka. Nie chciała myśleć o sobie jak o króliku doświadczalnym jeżeli stałaby się jej krzywda to wolała tego uniknąć.
- Racja. - Przyznała Masha. - Kyran zaczynasz. Jeżeli tobie nic nie będzie, to nam także.
- Jak dobrze wiedzieć, że się o mnie niepokoisz. - Po grymasie twarzy było widać, że chłopak nie do końca jest zachwycony z obiegu sytuacji.
- Pijesz czy tchórzysz? - Postawiła sprawę jasno Rosa.
- Piję. - Odkręcił butelkę i przyłożył jej szyjkę do ust. Spokojnie wypił kilka dużych łyków nim przekazał butelkę Lissie.
- A jednak nic tobie nie jest. - Westchnęła ciężko Masha.
- Nie wydajesz się tym faktem zadowolona. - Zauważył wampir.
- Wręcz przeciwnie. Jestem ogromnie zadowolona. - Po Lissie sama złapała za butelkę i wypiła dobre pół litra.
- Wyglądasz na głodną czyżby książę ciebie głodził? - Zapytał pół żartem pół serio Kyran. Dziewczyny jedynie wymieniły porozumiewawcze spojrzenie i wybuchnęły śmiechem. Doprawdy tego typu żarty były zabawne. Zwłaszcza wiedząc jak Dracula dbał o swą córkę z wyjątkiem jednego - nie dawał wystarczającej swobody.
- Masha nareszcie ciebie znalazłem. Twój ojciec postawił cały zamek na nogach, aby ciebie odnaleźć. Nie powinnaś oddalać się bez jego zgody. - Chociaż przyjęcie powitalne zaczynało się rozkręcać, to wszyscy stracili apetyt dostrzegając Zevrana podchodzącego w ich kierunku. Arainai jako jeden z nielicznych nie dawał zwieść się Mashy. Nie ważne gdzie uciekała on zawsze prędzej czy później ją znajdował. 
- A ty nie powinieneś być na tyle bezczelny, aby zwracać mi uwagę. - Odpyskowała dama.
- Możliwe i masz rację, ale to ja dbam o bezpieczeństwo twego ładnego tyłeczka, a nie ty zatem w tym wypadku mam prawo. - Uśmiechnął się lubieżnie, a po chwili spoważniał. Wiedział, że skoro zaalarmował Draculę - gdy tylko dostrzegł Mashę stojącą ze znajomymi - było kwestią sekund nim książę się zjawi.

2 komentarze:

  1. Czy można prosić o więcej, bo nawet po dwóch rozdziałach już się wkręciłam, a Vlada ubóstwiam

    OdpowiedzUsuń